"If you put your mind to it, you can accomplish anything". ~GACKT

Ostatnio najpopularniejsze posty:

Chińska szkatułka, 1997, Francja, Japonia, USA (Hongkong)

Rok 1997 - kończy się epoka Brytyjczyków w Hongkongu, który po ponad stu latach  - dokładnie 1 lipca - wraca pod administrację Chin. Akcja filmu zaś rozgrywa się w pierwszej połowie roku - zmiany zachodzące w regionie są nie tylko tłem opowiadanych historii (i historii w historiach, jak w chińskiej szkatułce), ale przenikającym wszystko prawem - zmieniają się władze, zmienia się Hongkong, zmienia się rzeczywistość, zmieniają się losy, zmieniają się ludzie, zmienia się także czasem ich przeszłość.


tytuł oryginalny: Chinese Box
inne tytuły: Chińska szkatułka, 中國匣
reżyseria: Wayne Wang
scenariusz: Jean-Claude Carrière, Larry Gross, na odstawie powieści "Kowloon Tong" Paula Theroux
muzyka: Graeme Revell
zdjęcia: Vilko Filač
montaż: Christopher Tellefsen
scenografia: Chris Wong
producent: Wayne Wang, Lydia Dean Pilcher, Jean-Louis Piel
występują: Jeremy Irons (jako John), Li Gong (jako Vivian), Maggie Cheung (jako Jean), Michael Hui (jako Chang), Rubén Blades (jako Jim).

Gong Li i Jeremy Irons. 

W filmie grają dwie znane na Zachodzie chińskie aktorki: Gong Li i Maggie Cheung. Gong Li zagrała wyraziście w "Wyznaniach gejszy", na podstawie tego filmu jednak trudno byłoby stwierdzić cokolwiek o jej aktorskich zdolnościach. Postać przez nią grana w "Chińskiej szkatułce" prawie w ogóle nie gra mimiką, jest nieprzenikniona, aktorka jest bardzo oszczędna w gestach - ale niezaprzeczalnie jest piękna.

 Jeremy Irons i Maggie Cheung.

Niekonwencjonalną postać gra zaś Maggie Cheung, bardzo dobra hongkońska aktorka, znana z takich filmów jak "Hero" (grała tam Śnieżynkę) i "Spragnieni miłości" (jako pani Chan). Byłam bardzo ciekawa jej roli w tym filmie - dziwnej dziewczyny opowiadającej prawdziwe/nieprawdziwe historie. Być może miała ona właśnie uosabiać Hongkong?

 Michael Hui, Jeremy Irons, Gong Li.

Kilka scen filmu odebrałam jako drastyczne. Jest w tej opowieści trochę refleksji, jest metafora. Ogłuszające zmiany, zewnętrzne i wewnętrzne. Nic, co się wydaje stałe i pewne, takim nie jest. Coś, co wydaje się prawdziwe, opowiada nieprawdziwą historię. Czasem choć bije nam serce, jesteśmy martwi.

Oto trailer:


Moja ocena: 2 - nie podobał mi się :-|

Straż przyboczna, 1961, Japonia

Samotny, wędrujący przez Japonię ronin to powszechny motyw w kinematografii japońskiej. Akira Kurosawa wzbogaca go jednak o elementy zaczerpnięte ze stylistyki amerykańskiego westernu. Mamy więc miasteczko podzielone ulicą, na której wiatr wzbudza tumany pyłu, mamy dwie zwalczające się grupy przestępcze i przybysza bez imienia, w którego rolę wcielił się Toshirō Mifune. Nie zabrakło również rewolweru i spotkania w samo południe...


tytuł oryginalny: 用心棒, Yojinbo
inne tytuły: Yojimbo, Straż przyboczna
reżyseria: Akira Kurosawa
scenariusz: Ryūzō Kikushima, Akira Kurosawa
muzyka: Masaru Satō
zdjęcia: Kazuo Miyagawa, Takao Saito
montaż: Akira Kurosawa
scenografia: Yoshirō Muraki
dźwięk: Hisashi Shimonaga, Masanobu Miyazaki, Choshichiro Mikami
producent: Ryūzō Kikushima, Tomoyuki Tanaka, Akira Kurosawa
występują: Toshirō Mifune (jako Sanjūrō Kuwabatake), Tatsuya Nakadai (jako Unosuke), Eijirō Tōno (jako Gonji, karczmarz), Kamatari Fujiwara (jako Tazaemon), Takashi Shimura (jako Tokuemon, wytwórca sake), Seizaburō Kawazu (jako Seibei), Hiroshi Tachikawa (jako Yoichiro), Kyū Sazanka (jako Ushitora), Atsushi Watanabe (jako grabarz), Daisuke Katō (Inokichi, jako brat Ushitory),


Akcja filmu rozgrywa się w 1860 roku, w czasach, gdy klasa samurajska traci swoje znaczenie, a pozbawieni panów samurajowie podróżują po kraju w poszukiwaniu zajęcia.


Pisząc scenariusz do filmu Kurosawa inspirował się amerykańskim kinem. W 1964 roku Sergio Leone nakręcił film zatytułowany "Za garść dolarów" ("A Fistful of Dollars"), który okazał się bezprawnie zrealizowanym remakiem filmu Kurosawy. O swoje prawa upomniała się japońska wytwórnia Toho, która wygrała proces sądowy.

Ronin i towarzyszący mu dwaj mieszkańcy miasteczka:
karczmarz Gonji (po lewej) i grabarz (po prawej).


W podobną rolę - wędrującego bezimiennego ronina - Toshiro Mifune wcielił się w następnym, 1962 roku, w filmie Akary Kurosawy "Sanjuro - samuraj znikąd", z tym że ten drugi film zrealizowany jest w bardziej żartobliwej konwencji.


Film obejrzałam z zainteresowaniem, aczkolwiek mniej więcej w połowie jakby zgubiłam na moment zainteresowanie fabułą - miałam wrażenie, że gdzieś w połowie akcja filmu się zawiesza, jakby reżyser nie był pewny, w którym kierunku poprowadzić fabułę, po czym opowieść z trochę intrygującej, trochę żartobliwej zmienia się w poważną i niepokojącą.


Podobała mi się gra aktorów, a wszystkie postacie razem tworzą złożony z najrozmaitszych typów ludzkich teatr.


Trailer do filmu - co ciekawe większość scen w trailerze wygląda inaczej niż w filmie ;-).


Moja ocena: 2,5 - trochę mnie nudził, ale obejrzałam do końca, bo pomyślałam, że to nie jest zły film :-)

Listy z Iwo Jimy, 2006, USA (Japonia)

W lutym i marcu 1945 roku rozegrała się bitwa o Iwo Jimę - japońską wyspę oddaloną daleko na południe od głównego łańcucha Wysp Japońskich. Mający niewystarczające siły do obrony wyspy Japończycy zbudowali w górze Suribachi 18-kilometrową siatkę podziemnych korytarzy, które umożliwiały transportowanie amunicji i żołnierzy bez narażania na atak amerykański. Dwudziestotysięcznym japońskim garnizonem dowodził generał Tadamichi Kuribayashi.


tytuł oryginalny: Letters from Iwo Jima
inne tytuły: Listy z Iwo Jimy
reżyseria: Clint Eastwood
scenariusz: Paul Haggis, Iris Yamashita, na podstawie listów generała Tadamichiego Kuribayashiego
muzyka: Kyle Eastwood, Michael Stevens
dźwięk: Bub Asman, Alan Robert Murray
zdjęcia: Tom Stern
montaż: Joel Cox, Gary Roach
scenografia: Gary Fettis, Henry Bumstead, James J. Murakami
kostiumy: Deborah Hopper
producent: Steven Spielberg, Clint Eastwood, Robert Lorenz, Paul Haggis
występują: Ken Watanabe (jako generał Tadamichi Kuribayashi), Kazunari Ninomiya (jako Saigo), Tsuyoshi Ihara (jako Nishi), Ryo Kase (jako Shimizu), Shidō Nakamura (jako porucznik Ito), Hiroshi Watanabe, Yoshio Iizuka, Yuki Matsuzaki, Yūki Nae (jako Hanako), Nobumasa Sakagami

Ken Watanabe jako generał Tadamichi Kuribayashi.

Generał Kuribayashi - od pierwszych minut, kiedy pojawia się w filmie, tak samo jak od pierwszych zdań notki o nim, widzimy, że był to człowiek nieprzeciętny. Poeta haiku, dyplomata, interesujący się losem swoich podwładnych, przeciwnik taktyki banzai (samobójczych ataków na wroga, którym towarzyszył okrzyk "Tenno heika banzai" - "niech żyje Cesarz"). Według pozostawionych wspomnień doglądał rannych w bitwach żołnierzy, co uważane było za nietypowe. Ken Watanabe, który wcielił się w rolę generała, a nawet czytał jego listy, rzeczywiście jest... inny. Inny od pozostałych oficerów japońskich. Do tego stopnia, że oglądając film, zarzuciłam reżyserowi nierzetelność, a aktorowi "niejapońskość"...

Kazunari Ninomiya jako Saigo. 

Mój sceptycyzm wzmogło również to, że film jest produkcją amerykańską. Bitwa o Iwo Jimę nakręcona według tego, jak amerykanom się wydaje, że wyglądała oczami Japończyków. Phi!

Gdy zaczęłam szukać informacji o tej bitwie i generale Kuribayashim, ze zdziwieniem przeczytałam, że to, co brałam za "amerykańskie" zachowanie Kuribayashiego, i o co obwiniałam Eastwooda, rzeczywiście było faktem - Kuribayashi uważany był za oficera, który nie wierzył do końca w wygraną Japonii w wojnie z Amerykanami. Jego sceptycyzm, a także sugestie, by konflikt rozwiązać drogą dyplomatyczną, były źle widziane. Kuribayashi otrzymał rozkaz wyjazdu i obrony Iwo Jimy 8 czerwca 1944 roku. Zdawał sobie sprawę, że został wysłany w misję samobójczą.


Zmierzając do oceny filmu: mimo ciekawej historycznej tematyki, przedstawienia postaci Kuribayashiego, mimo niezaprzeczalnej wartości tego filmu (czytane autentyczne fragmenty listów, postaci historyczne, wiele dobrych scen), ten film mnie drażnił. Dlaczego? Dlatego, że postać Kuribayashiego gentlemana, pochylającego się nad żołnierzami, zakazującego samobójstw, powstrzymującego rękę oficera chcącego kataną ściąć głowy tym, którzy uciekli z pola walki - umiejscowiona jest między dwoma skontrastowanymi przedstawieniami: 1) Kuribashiego na bankiecie amerykańskim, elokwentnie po angielsku prowadzącego kurtuazyjne rozmowy z Amerykanami; 2) impulsywnymi, popełniającymi samobójstwa, krzyczącymi "banzai", machającymi katanami, podejmującymi katastrofalne decyzje Japończykami.

Kazunari Ninomiya, aktor odgrywający głównego bohatera filmu, 
to członek słynnego popowego zespołu Arashi.

Zdaję sobie sprawę, że większość japońskich żołnierzy i oficerów taka była właśnie - impulsywna, samobójcza, nierzadko okrutna aż do sadyzmu. Ale jednak przedstawienie w filmie, który miał być "bitwą widzianą oczami Japończyków" japońskiej władzy w jedynie negatywnym świetle, negatywne przedstawienie japońskiego rozumienia słowa "patriotyzm", przedstawienie samobójstwa w sposób nie honorowy, a jako niesubordynację - mnie zdziwiło.

Film został doceniony przez krytyków oraz zarówno amerykańskich, jak i japońskich widzów. Zdobył wiele nagród, w tym był trzy razy nominowany do Oscara i (jedną nagrodę akademii otrzymał za montaż dźwięku).


Moja ocena: 2 - nie podobał mi się :-|

Khadak, 2006, Belgia, Niemcy (Mongolia)

Mongolia. Mała społeczność utrzymująca się na stepie z hodowli bydła i łowiectwa. Pewnego roku na zwierzęta pada zaraza, a wszystkie grupy rozkazem władz osiedlane są w osiedlach górniczych. Jednak dawni bogowie upominają się o swoje, a dawni szamani przypominają, że nie wolno odbierać bogom tego, co do nich należy.


tytuł oryginalny: Khadak
reżyseria: Peter Brosens, Jessica Woodworth
scenariusz: Peter Brosens, Jessica Woodworth
muzyka: Christian Fennesz, Altan Urag, Dominique Lawalrée, Michel Schöpping
zdjęcia: Rimvydas Leipus
montaż: Nico Leunen
scenografia: Agi Ariunsaichan Dawaachu
producent: Heino Deckert
występują: Tsetsegee Byamba (jako Zolzaya), Batzul Khayankhyarvaa (jako Bagi), Dugarsuren Dagvadorj, Banzar Damchaa, Tserendarizav Dashnyam


Kiepskie filmy łatwo opisać, te dobre o wiele trudniej. Przeważnie dlatego, że te dobre są wielowymiarowe, mówią o bardziej złożonych sprawach, które trudno opisać kilkoma zdaniami. To jest jeden z tych dobrych filmów, do którego opisania trudno znaleźć właściwe słowa. To film o Mongolii dwóch odmiennych krajobrazów - Mongolii stepów, jurt, łowiectwa, pasterstwa, szamanów i przyrody, i Mongolii osiedli górniczych, blokowisk, fabryk, wagonów załadowanych węglem, funkcjonariuszy prawa, szpitali.



To także film pokazujący, czym jest zerwanie z duszą - pozostawioną na stepie. Czy jest nią serce, które zostawiliśmy w rodzinnym domu, czy dawni bogowie, o których wciąż mówią szamani, czy cały sens naszego życia, od którego nas oderwano. Film oczywiście nie zadaje tych pytań expressis verbis. Sam główny bohater filmu też niewiele mówi. Być może też sam niewiele rozumie. Mnie przypominał dzikie zwierzę zamknięte z małej klatce - którego dusza choruje z powodu zniewolenia.


Czy to utrata siły życiowej spowodowana oderwaniem od korzeni? A może wrodzona choroba zupełnie niezależna od środowiska? A może rzeczywiście dawni bogowie nie zapominają, co było im obiecane? Czasem trudno odróżnić jawę od snu, a sen od wizji.


Film ma wyjątkowy klimat, surowy jak Mongolia - ostry jak linia stepu na horyzoncie i jak plamy węgla na śniegu osiedla górniczego. Warto go obejrzeć, ale nie jest to film dla miłośników szybkiej akcji. To film dla tych, którzy chcą poczuć duszę Mongolii, twardą i kanciastą jak kamyk.


Muzykę do filmu stworzył między innymi folkrockowy mongolski zespół Altan Urag. Posłuchać jej można w tym trailerze do filmu:


Moja ocena: 5 - podobało mi się, mogłabym obejrzeć i drugi raz. Film zrobił na mnie duże wrażenie.

Wangan Midnight, 2009, Japonia

Akio Asakura, młody chłopak, znajduje zniszczony samochód na złomowisku i decyduje się na renowację auta. Okazuje się, że to Devil Z, legendarny, niepokonany niebieski sportowy nissan. Ale wygląda na to, że ciąży na nim klątwa. Devil Z zabija wszystkich swoich właścicieli.


tytuł oryginalny: 湾岸ミッドナイト
inne tytuły: Wangan middonaito, Wangan Midnight the Movie
reżyseria: Atsushi Muroga
scenariusz: Yasutoshi Murakawa, Atsushi Muroga, na podstawie mangi Michiharu Kusunokiego
dźwięk: Gen Komiya
zdjęcia: Masafumi Seki
producent: Masanori Kawashima, Hideyuki Sakurai, Hideo Tsujihata, Kyōsuke Ueno
występują: Yūichi Nakamura (jako Akio Asakura), Ryōko Kobayashi (jako Eriko Asakura), Kazuki Alex Kato (jako Tatsuya Shima), Kōsuke Yonehara, Rio Matsumoto, Yoshihiko Hakamada


Film o wyścigach samochodowych. Cóż więcej można napisać? Minimalny szkic fabularny jest tylko dodatkiem do ścigających się ze sobą, oczywiście nocą w świetle miejskich latarni tokijskiego Wangan, samochodów. Mamy jednak kilkoro bohaterów.


Moim zdaniem: niewyrafinowany scenariusz, sztywna gra aktorska. Ale jest to jeden z filmów "mangowych", w którym ten mangowy pierwowzór jest bardzo widoczny i może właśnie dlatego fabuła filmu jest uproszczona. Oglądając ten film, wręcz widziałam przed oczami przekładające się strony mangi, choć tej konkretnej mangi akurat nie czytałam.

Akio Asakura (Yūichi Nakamura) w swoim nissanie fairlady Z (S30)
(Datsun 240Z/260Z/280Z).

Tatsuya Shima (Kazuki Kato) - Black Bird (Porsche 911 Turbo 964).


"Wangan Midnight", jednak podejrzewam, dla wielu osób ma większą wartość niż tylko jako film sam w sobie - to kolejne medium opowiadające historię Devil Z i jego przeciwnika Black Bird, bo poza mangą była już seria anime, serial i gry video. Dla tych, dla których Devil Z ma znaczenie kultowe - film ma na pewno większą wartość :-).

Film można obejrzeć tutaj:


Moja ocena: 1 - beznadzieja :-/ Ale widzę, że film ma wielu fanów i czasem dobre oceny.