"If you put your mind to it, you can accomplish anything". ~GACKT

Ostatnio najpopularniejsze posty:

Antique Bakery, 2008, Korea Południowa

Czterech uroczych przystojniaków razem pracuje w cukierni "Antique", przygotowując zachwycające smakiem, zapachem i dekoracją francuskie ciastka. Razem tworzą zabawny zespół, a od wiru kolorowych ciast, ciasteczek, kolorowych sosów, lukrów i owoców aż szumi w głowie.


tytuł oryginalny: Sayangkoldong Yangkwajajeom Aentikeu, Seoyangkoldong Yangkwajajeom Entikeu, 서양골동양과자점 엔티크
inne tytuły: Antique Bakery, Antique,
reżyseria: Min Kyu-dong
scenariusz: Min Kyu-dong, Kim Da-young, Lee Kyoung-eui, Yoon Seon-hee, Hong Ji-young
muzyka: Jang Young-kyu, Dal Pa-lan
dźwięk: Choi Tae-young, Park Yong Ki
zdjęcia: Kim Jun-young
montaż: Kim Sun-min
scenografia: Jeon Gyeong-ran, Nam Seong-ju
kostiumy: Jang Hyo-jae
producent: Min Jin-soo, Lee Yu-jin
występują: Joo Ji-hoon (jako Kim Jin-hyeok, szef cukierni), Kim Jae-wook (jako Min Seon-woo, cukiernik), Ah In-yoo, Choi Ji-ho, Andy Gillet (jako Francuz), Kim Chang-wan, Lee Hwi-Hyang


Słodka komedia romantyczna bez udziału kobiet - które w cukierni nie pracują ze względu na lęk, jak wzbudzają w mistrzu cukiernictwa Min Seon-woo granym przez Kim Jae-wooka. Z kolei szef cukierni, Kim Jin-hyeok, to młodzieńcza miłość Seon-woo, spotkana teraz po latach. Trzecim pracownikiem jest młody praktykant, były bokser, który, zakochany w ciastkach Min Seon-woo, postanawia od teraz swoje życie związać z cukiernictwem. I mamy jeszcze czwartego bohatera, odrobinę nieporadnego syna gosposi z domu rodzinnego Kim  Jin-hyeoka. Cała ta czwórka kłócąc się, śmiejąc, poszturchując, ale wspierając, tworzy wesołą i pełną uroku atmosferę cukierni Antique (i filmu).


Wśród tej tęczy ciasteczkowej mamy także wątek poważniejszy - dręczące szefa cukierni koszmary, wynikające z traumatycznych przeżyć dzieciństwa, oraz równoległy wątek kryminalnego śledztwa. Choć poważne, i trochę niepokojące, nie zaciemniają one atmosfery filmu, lekkiej, zabawnej i pastelowej, a nawet w tych poważnych scenach filmu nie brakuje ciastek...


Scenariusz "Antique Bakery" został oparty na fabule japońskiej mangi Fumi Yoshinagi "Seiyō Kotto Yōgashiten Antique (西洋骨董洋菓子店 ~アンティーク~)" ("Antique Bakery") z lat 1999-2002, sfilmowanej w 2008 jako anime "Seiyō Kottō Yōgashiten". Na podstawie fabuły mangi powstały także filmy: japońska drama "Antique" ("Antique Cake Store") z 2001 roku, koreański film "Antique" (także pod tytułem "Antique Bakery" z 2008).


Mnie w tym filmie szczególnie zauroczył "gej demonicznego uroku", grany przez Kim Jae-wooka, aktora, którego typ urody wydaje mi się bardziej japoński niż koreański. Cały film musi być pełen "demonicznego uroku", gdyż - co się nie zdarza - obejrzałam do sześć razy w ciągu kilku dni. Myślę, że na ów urok składają się sympatyczni, rozbrajający bohaterowie, główny słodki ciastkowy temat oraz mangowa, okraszona yaoi fabuła.



Film był pokazywany na Berlin International Film Festival w 2009 roku. Ogromną popularnością cieszył się w Korei Południowej.

Trailer:


Moja ocena: 5 - podobało mi się, mogłabym obejrzeć i... siódmy raz ;-)))

Świadek, 2012, Chiny

Właściciel restauracji, którego rodzina ledwie wiąże koniec z końcem, zadłuża się u szefa mafii. Niestety jest także przypadkowym świadkiem zabójstwa. Te dwa wątki splatają się, zaciskając się jak pętla na szyi bohatera, który zdesperowany, szuka wyjścia z dramatycznej sytuacji pomiędzy ucieczką (w samobójstwo), a walką.



tytuł oryginalny: 目击者, Mu ji zhe
inne tytuły: Witness, Świadek
reżyseria: Gao Zehao
scenariusz: Tang Qingfa, Wang Lili
muzyka: Lee Yueshi
dźwięk: Lee Yueshi
zdjęcia: Zhao Long
montaż: Gao Zehao
producent: Zhang Hai, Chen Shuzhi
występują: Gao Jie (jako Song), Jia Xiaoguo, Chun Yushanshan, Du He (jako żona Songa), Hu Xiaoting, Wei Junzi


Akcja filmu dzieje się w dużej części w nocy, późnymi wieczorami lub w przyciemnionych pomieszczeniach, w oparach papierosów, w zapachach podrzędnych restauracji. To film przykry w odbiorze. Przykry, bo mówiący o trudnej sytuacji finansowej bohaterów, która prowadzi do zależności od szefa grupy mafijnej. O ludziach zmęczonych, zapracowanych, którym już nawet nic ukraść nie można, bo "gdyby ktoś chciał nam coś ukraść, to znaczy, że naprawdę jest potrzebujący".


Główny bohater, Song, mąż i ojciec, próbuje znaleźć wyjście z dramatycznej sytuacji, gdy jego wierzyciel odbiera mu jedyne źródło utrzymania. Zaczyna się desperacja walka - Songa samego ze sobą , a także - jakże nierówna - Songa z grupą przestępczą. Stawka jest jednak wysoka - to bezpieczeństwo i zdrowie jego rodziny.


Ten drugi w karierze reżysera Gao Zehao film jest spójny, dobrze zrealizowany, a gra aktorów jest przekonująca. Widzimy tę biedną i brudną stronę Chin, a ciemne kolory i półmrok podkreślają zarówno trudną, prawie bez wyjścia, sytuację rodziny, jak i rozpaczliwą desperację Songa. Zdjęcia są wyraziste i realistyczne, chciałoby się rzec - brzydkie.

W tym filmie nie ma ładnych postaci, są tylko poznaczone życiem i bólem twarze, ręce i plecy zmęczone wielogodzinną pracą. To historia o zwykłych ludziach, którzy mieli nieszczęście wejść w zależność od niebezpiecznego człowieka. Dramat odpowiedzialnego za rodzinę mężczyzny, który zmuszony jest wejść w rzeczywistość pełną przemocy.

Film był wyświetlany w ramach 29. Warszawskiego Festiwalu Filmowego w sekcji "Odkrycia".

Trailer:


Moja ocena: 2 - nie podobał mi się :-|

Wielki mistrz, 2013, Hongkong, Chiny

"Wielki mistrz" to najnowszy film słynnego hongkońskiego reżysera Wong Kar-Waia. To opowieść o mistrzu sztuk walki - legendarnym, niepokonanym Ip Manie, postaci autentycznej. To historia również Chin, Hongkongu i stylu walki wing chun. A w tej historii wspomniano również o innej, już bardziej współczesnej legendzie - Brusie Lee. Miał on szkolić się jako dziecko w sztukach walki właśnie pod okiem głównego bohatera.


tytuł oryginalny: Yut doi jung si
inne tytuły: The Grandmaster, Wielki mistrz
reżyseria: Wong Kar-Wai
scenariusz: Wong Kar-Wai, Haofeng Xu, Jingzhi Zou
muzyka: Frankie Chan, Shigeru Umebayashi
dźwięk: Robert Mackenzie
zdjęcia: Philippe Le Sourd
montaż: William Chang
scenografia: William Chang, Tony Au
kostiumy: William Chang
producent: Wong Kar-Wai,
występują: Tony Leung Chiu Wai (jako Ip Man), Ziyi Zhang (jako Gong Er), Chen Chang (jako "Brzytwa"), Hye-kyo Song (jako żona Ip Mana), Benshan Zhao, Brigitte Lin


Początek filmu to wiosna życia Ip Mana - granego przez Tony'ego Leung Chiu Wai ("Spragnieni miłości", "Ostrożnie: pożądanie"). To także wiosna Chin. Wśród czerwieni lamp i żywej zieleni jadeitów, w bogato zdobionych wnętrzach płynie życie rodzinne, trwa rywalizacja między rodami, walka o władzę, w domach publicznych urządzane są opery i spotkania arystokracji.


To lata 30., czas, w którym walka wręcz była nie mniej wyrafinowana niż potyczka intelektualna mądrych umysłów, wielką sztukę podziwiało się w towarzystwie kurtyzan, a honor i charakter nie znaczyły mniej niż siła fizyczna.


Tu, w południowym Foshanie, poznajemy drugą postać tej opowieści - dziedziczkę północnych stylów walki Gong Er, zagraną przez piękną Ziyi Zhang ("Wyznania gejszy", "Dom Latających Sztyletów"). Lecz nie, nie będzie to romans, nie będzie to także konflikt - tych dwoje połączy (i rozdzieli) rywalizacja, inspiracja i dusza epoki, w której wyrośli, i która minęła.


Bo zanim widz się spostrzeże, kolory filmu zbladną. Wiosna się skończy, a po niej nastanie... zima: okupacja japońska, wojna domowa w Chinach, a zaraz potem komunizm. Reżyser nie przywołuje nazw, wydarzeń, kampanii, lecz mróz ścina kolory, zabija serca, spłyca charaktery i odbiera godność. Ten świat w wyraźnym kontraście do przeszłości nie pozostaje bez wpływu na naszych bohaterów.


Co się stało z kobietą, tego nie będę zdradzać, jaki los przypadł Ip Manowi, nie jest tajemnicą, słyszeli o nim z pewnością ci, którzy interesują się chińskimi sztukami walki, w szczególności stylem wing chun, rozwijanym także w Polsce.


To sentymentalny film, pokazujący tragiczny upadek wartości w Kraju Środka, dawną świetność, utratę honoru. Podążamy w czasie wraz z bohaterami przez dwadzieścia lat historii. Ale film mówi też o ocaleniu części dawnej wiedzy, o możliwości przekazania jej kolejnemu pokoleniu.


Atutem obrazu są wyjątkowo dopracowane sceny walki i różnorodność zastosowanych stylów. Aktorzy przygotowywali się do zdjęć od 2008 roku szkoląc się w wing chun (Tony Leung podczas przygotowań do roli niestety złamał rękę). Myślę, że film nie zawiedzie fanów Wong Kar-Waia, gdyż reżyser zachował swój specyficzny stonowany, elegancki styl. Piękne "miękkie" zdjęcia, zachwycająca scenografia i kostiumy, szczególnie w pierwszej części filmu zrobiły na mnie duże wrażenie, a najbardziej chyba hongkońskie suknie heongsam.


Obraz udało mi się obejrzeć na premierowym pokazie w ramach 7. Festiwalu Filmów Azjatyckich Pięć Smaków.

A oto trailer do filmu:


Moja ocena: 4 - podobało mi się :-D

Trzy oznaki istnienia, 2013, Tajlandia

Trzy cechy istnienia - to według buddyzmu trzy elementy, których zrozumienie pozwala uwolnić się od  kręgu samsary. To nietrwałość, brak ja, brak cierpienia i szczęścia. Wokół tych pojęć obraca się cała fabuła filmu oraz wszystkie rozmowy bohaterów. Film pokazuje na przykładzie młodego tajskiego chłopaka i osób, z którymi się styka podczas pielgrzymki do świętych miejsc - czym jest buddyzm w swojej istocie. Czym jest ja, dlaczego szczęściem jest brak dążenia do szczęścia, jak unieszczęśliwiają nas pragnienia i przywiązanie, i jak wszystko, co nas otacza, przemija.


tytuł oryginalny: Namate India: Song Grian Pai Riean Pood, นมัสเตอินเดีย ส่งเกรียนไปเรียนพุทธ, Na-mus-ta-India-Song-Grean-Pai-Rean-Pud
inne tytuły: Three Marks of Existence, Trzy oznaki istnienia
reżyseria: Gunparwitt Phuwadolwisid
zdjęcia: Weeranuch Laometakorn
producent: Gunparwitt Phuwadolwisid, Siripun Sangjun
występują: Yodsawat Sitthiwong (jako M), Ayako Kobayashi, Patchrakul Jungsakul (jako Jane), Saifah Tanthana (jako mnich Mahaboonmee), Wanchai Thanawangnoi (jako Kamol)


Wraz z M podróżujemy po Indiach, odwiedzamy miejsce narodzin Buddy w Lumpini, Bodh Gaya - miejsce, w którym Budda doznał Oświecenia, Sarnath, gdzie Budda po raz pierwszy nauczał, i Kusinara, gdzie Budda odszedł z tego świata. Dla M buddyzm nie jest czymś nowym, jest jego religią. Lecz tego, czym naprawdę jest buddyzm, czym, poza słowami, są podstawowe założenia jego wiary, M dowiaduje się w trakcie pielgrzymki.


Poprzez rozmowy z napotkanymi ludźmi, takimi jak mnich Mahaboonmee, pielgrzym Kamol, jak wędrująca samotnie japońska dziewczyna, czy Jane - Tajlandczyk, który doświadczył rozrywek życia w nadmiarze i postanowił wrócić do życia opartego na prawdzie - dowiadujemy się, na czym polega rozwój duchowy.


Film jest barwny, zabawny, czasami wzruszający, dynamiczny, pełny muzyki. Głównymi bohaterami są młodzi ludzie szukający odpowiedzi na swoje pytania. Ale jest to film dydaktyczny - wiele spraw tłumaczy wprost - na przykład ustami mnicha Mahaboonmee (choć to, co słyszymy, nie jest łatwe do zrozumienia).


Mimo współczesnej, młodzieżowej konwencji jest to po jednak wykład, niemalże szkolny, o doktrynie buddyjskiej. Wykład oczywiście atrakcyjnie przedstawiony, ubrany w fabułę poruszającą widza, opatrzony kolorowymi ilustracjami i ciekawymi przykładami.


Mimo tej jednej, trochę przeszkadzającej mi cechy - że jest to obraz programowy - jest to ciekawie zrealizowany, dobry film. Główny bohater jest zabawny, trochę nieporadny, wzbudzający sympatię, wraz z nim nabieramy zrozumienia, do czego warto dążyć, a jakie sprawy według buddyzmu są życiowym bagażem, utrudniającym nam drogę (a rzeczywisty ciężki plecak głównego bohatera wyraźnie to podkreśla).


W filmie nie brakuje transcendencji - niektóre sceny skojarzyły mi się z przedstawieniami bóstw w produkcjach indyjskich. Myślę, że jest to film, który może przybliżyć istotę buddyzmu komuś, kto nie zna tej religii, a komuś, kto jest na początku buddyjskiej ścieżki, może wytłumaczyć klika trudnych pojęć.


Film był wyświetlany w ramach 29. Warszawskiego Festiwalu Filmowego w części konkursowej "Wolny Duch".

Trailer filmu:


Moja ocena: 4 - uważam, że to dobry film :-)

Kuro, 2012, Japonia

Kilkoro młodych ludzi, jednak różnych  - wiekiem, zawodem, podejściem do życia, charakterem - spędza niedługi czas razem w opuszczonym hotelu nad morzem. Gdy wracają, są odrobinę inni. Tylko odrobinę, ale jednak. Film jest formalnym eksperymentem - każda scena została nakręcona tylko raz, bez względu na jakość gry aktorskiej.


tytuł oryginalny: はなればなれに, Hanare Banareni
inne tytuły: Kuro
reżyseria: Daisuke Shimote
scenariusz: Daisuke Shimote
muzyka: Airi Kido, Hideo Nakaizumi
zdjęcia: Takahiro Haibara
montaż: Yusuke Nagae
producent: Takahito Obinata, Taeko Sudo
występują: Airi Kido (jako Kuro), Yu Saitoh (Eito), Hideo Nakaizumi (jako Gou), Wakana Matsumoto, Miwako Wagatsuma


Film jest lekki, przestrzenny wizualnie, jasny kolorystycznie, opatrzony lekką impresyjną muzyką i czerwonymi elementami charakteryzacji bohaterów (co dodaje kolorytu i energii kadrom). Sceny następują po sobie nagle, bez płynności, lecz zgodnie z logiką fabuły, zawierają wiele lekkiego, choć niewyszukanego humoru sytuacyjnego.


Jeśli dodać do tego krótkiego opisu, że większość akcji dzieje się w otoczeniu przyrody, nad morzem, wśród zieleni, to można by sądzić, że jest to urokliwy, spokojny, pogodny i miły dla oka i ucha film. Tak też opisywany jest w recenzjach - jako lekki jak piórko film nawiązujący do francuskiej nowej fali.


Moim zdaniem ten opis jednak określa potencjał tego filmu, to, czym ten film mógł być, gdyby go zrealizowano w sposób... bardziej tradycyjny. Mnie raziła nieprofesjonalność scen, amatorskość. Ten sposób realizacji filmu sprawił, że trudno mi było wejść w jego nastój, zapomnieć się w fabule.


Chropowatość i brak płynności scen wytrącały mnie ze śledzenia fabuły, tak, że co i raz rozglądałam się po sali kinowej. Dodatkowo nie przekonała mnie gra aktorska - aktorzy nie byli postaciami, które grali, raczej pozowali na nie. Ale podobnie jak recenzenci filmu przyznaję, że film ma swój urok. Dodaję też plus za ścieżkę dźwiękową. Jest to pierwszy film reżysera Daisuke Shimote.


Film był wyświetlany w ramach 29. Warszawskiego Festiwalu Filmowego w części konkursowej "1-2".

Trailer do filmu:

Moja ocena:  2 - nie podobał mi się :-|

Ulica pułapka, 2013, Chiny

Ulica pułapka to miejsce zaznaczone na mapie, lecz nieistniejące w rzeczywistości. To jak podpis, ukryty znak twórcy mapy. Są jednak - odwrotnie - ulice pułapki, których nie zaznaczono na mapach, lecz zdarza się w nie zabłądzić. Zdarzyło się to młodemu praktykantowi firmy geodezyjnej. Bohater ten, sprawiający wrażenie wciąż targanego emocjami, beztroskiego i naiwnego trochę nastolatka, wpada w pułapkę ulicy, pułapkę kobiety, by na koniec znaleźć się w pułapce systemu.


tytuł oryginalny: 水印街, Shuiyin Jie
inne tytuły: Trap Street, Ulica pułapka
reżyseria: Vivian Qu
scenariusz: Vivian Qu
muzyka: Zuoxiao Zuzhou
dźwięk: Yang Zhang
zdjęcia: Wong Chi Ming, Matthieu Laclau, LI Tian
montaż: Yang Hongyu
scenografia: Liu Qiang
producent: Sean Chen, Ying Hua
występują: Lu Yulai (jako Li Qiuming), He Wenchao (jako Guan Lifen), Liu Tiejian, Hou Yong, Zhao Ziaofei, Xiang Qun


Film mówi o inwigilacji, bo to słowo nasuwa się jako pierwsze, gdy widzimy ludzi otoczonych kamerami i podsłuchami, po których drugiej stronie jest państwo, reprezentowane przez urzędy i instytucje. Szczególnie to słowo przychodzi nam na myśl, gdy akcja filmu dzieje się we współczesnych Chinach.


Może to jednak niejedyne możliwe skojarzenie? Może to film o zagubieniu się ze zwykłymi ludzkimi uczuciami wśród techniki i elektroniki? Wśród aparatur pomiarowych, kamer, GPS-ów, telefonów komórkowych, internetu, mikrofonów i pendrive'ów? Tu nawet romantycznej chwili towarzyszy zegarek określający za pomocą satelity współrzędne miejsca pobytu dwojga bohaterów.


A może inna interpretacja: tak jak nożem można ukroić chleb i zabić, tak skonstruowane przez nas narzędzia mogą nam pomagać w życiu, towarzyszyć w chwilach pięknych, służyć w pracy, ale mogą zostać również wykorzystane do krzywdzenia: do odbierania wolności i szczęścia, do zastraszania i szantażowania.

A może to po prostu opowieść o miłości, o zauroczeniu, o naiwności, prostocie emocji. Może to banalna historia, której tłem nie mogło być po prostu nic innego, ponieważ tak właśnie wygląda rzeczywistość współczesnych Chin. Może to tylko historyjka o hartowaniu młodego mężczyzny i o tajemniczej femme fatale?


"Ulica pułapka" to chińskie kino niezależne. W sposobie przedstawienia fabuły przypomina mi trochę kino japońskie. Na uwagę zasługuje młody aktor Lu Yulai, który wcielił się w głównego bohatera - zagrał postać przekonująco, szczególnie podobał mi się sposób bycia tej postaci - wszystko w jego ruchach, gestykulacji i mimice mówiło, że jest to bardzo młody człowiek, który do niedawna był jeszcze małym chłopcem. Ciekawa jestem innych filmów z udziałem tego aktora.

Film był wyświetlany w ramach 29. Warszawskiego Festiwalu Filmowego w sekcji "Konkurs międzynarodowy".

Fragment filmu:


Moja ocena: 4 - uważam, że to dobry film :-)

Dystans, 2013, Chiny

W tym filmie jest tylko jedno słowo. To tytuł. Dystans, i nic więcej. Nie ma ludzkiego głosu, nie ma pisma, nie ma nawet muzyki w tle. Lecz jest pewna niedostrzegalna wartość, wpierw niezauważalna, a później coraz wyraźniejsza jak napór powietrza, jak zwykłe dźwięki tła, których na co dzień nie zauważamy. I tak, jak w przypadkowym chaosie dźwięków z czasem słyszymy melodię, tak też w pewnym momencie filmu uświadamiamy sobie jego treść.


tytuł oryginalny: 遠方, Yuanfang
inne tytuły: Distant, Dystans
reżyseria: Yang Zhengfan
scenariusz: Yang Zhengfan
zdjęcia: Zhu Shengze
producent: Zhu Shengze, Yang Zhengfan
występują: Chen Shaokai, Chen Tuzhen, He Jiayan, Luo Yuanhao, Chen Cheng


Obrazy, jest ich kilka, a może kilkanaście. Prawie nieruchome, jak zawieszone na ścianie, jednak żywe. To mikroopowieści. Opowieści, których treść musimy sobie dopowiedzieć. Każda z nich mówi o tym samym, w inny sposób, w innej scenografii, w innym kontekście. To opowieści o odległości. Stąd dotąd, tak daleko, tak blisko, niedotykalnie, mimo, za murem, ścianą, taflą wody, wyjechawszy, odszedłszy, może za najdalszą granicę. Czasem blisko i daleko zarazem, czasem nieprzekraczalnie, czasem nieświadomie.


To film niefilm. Można brać w nim udział lub wyjść z sali kinowej. Może powiedzieć nam wiele, lub nic. Może powiedzieć nam tylko tyle, ile sami pomyślimy, obserwując widok ze statycznej kamery. Bez możliwości spytania o cokolwiek postaci w tle obrazu. Bo są daleko.


Zdjęcia do tego filmu nakręcono w kilku miejscach południowych Chin. Reżyser o swoim filmie mówi, że to film o odległości w czasie i przestrzeni, o samotności, opuszczeniu i zagubieniu. Ale sądzę, że każdy, kto jest odważny/ciekawy/zaintrygowany na tyle, by obejrzeć ten film, może sam sobie odpowiedzieć, o czym jest ten film. Wcale nie musimy usłyszeć w jego dźwiękach tej samej historii.


Film był wyświetlany w ramach 29. Warszawskiego Festiwalu Filmowego w części konkursowej "Wolny Duch".

Oto jeden z obrazów filmu:


Moja ocena: 2,5 - trochę mnie nudził, ale obejrzałam do końca, bo pomyślałam, że to nie jest zły film :-]

Dom Latających Sztyletów, 2004, Chiny, Hongkong

Piękna wojowniczka należąca do tajnego stowarzyszenia oraz dwóch żołnierzy oczarowanych jej urodą - to główni bohaterowie melodramatu w stylistyce wuxia. Jednak nawet najbardziej szczegółowy opis fabuły - dosyć prostej - nie oddałby uroku tego filmu, który zawiera się przede wszystkim w kolorystyce zdjęć, dynamice ujęć, muzyce, podkreśleniu emocji bohaterów.  To opowieść o spisku, miłości i zazdrości, przemawiająca do emocji i zmysłów.


tytuł oryginalny: 十面埋伏, Shí Miàn Mái Fú
inne tytuły: House of Flying Daggers, Dom Latających Sztyletów
reżyseria: Zhang Yimou
scenariusz: Zhang Yimou, Feng Li, Bin Wang
muzyka: Shigeru Umebayashi
dźwięk: Jing Tao, Roger Savage
zdjęcia: Xiaoding Zhao
montaż: Long Cheng
scenografia: Bin Zhao, Zhong Han, Tingxiao Huo
kostiumy: Emi Wada
producent: Weiping Zhang, William Kong, Yimou Zhang, Zhenyan Zhang
występują: Takeshi Kaneshiro (jako Jin), Ziyi Zhang (jako Mei), Andy Lau (jako Leo), Dandan Song (jako Yee, Madam Pawilonu Peonii)


Film o wojownikach i miłości - oprawiony we właściwą Chinom stylistykę. Umiejscowiony w dawnych czasach, podobny baśni, a więc nie można go brać dosłownie. Szczególnie doszukiwanie się realizmu w pięknych niewątpliwie scenach i obrazach nie służyłoby odbiorowi tego filmu. To film jak opowieść zasłyszana wieczorną magiczną porą, ubarwiona wyobraźnią, upoetyzowana, piękna.



Mogłabym wysilić się na bardziej szczegółowy opis opowieści, jaką przedstawia widzom reżyser. Mogłabym pisać o tym, w jakich czasach rozgrywa się akcja, jaka dynastia wtedy rządziła, na jakim terenie działała tajna grupa przeciwników władcy i jaką funkcję sprawowali dwaj ukazani na pierwszym zdjęciu bohaterowie. Ale byłby to przerost... treści nad formą ;-). Bo ten film to przede wszystkim forma. Treść zaś można by wymienić na inną, można by bohaterów umieścić w innej przestrzeni i czasie, a opowieść pozostałaby uniwersalna i niezmieniona.


Zachwycające są sceny tańca, a sceny walki - również przypominające taniec - rytmiczne i harmonijne. Wojownicy zdają się liczyć kroki w takt brzmiącej im wszystkich w uszach jednej muzyki. I jak to w takich baśniach bywa: piękni są bohaterowie, piękne stroje i piękne scenografie.



Film nie posiada specjalnie skomplikowanej fabuły, choć jest w nim i tajemnica, i miłość, i zazdrość. Jego atutem i wartością jest jednak estetyka: kolorystyka, choreografia oraz dopracowane z malarskim wyczuciem zdjęcia.


Trailer filmu:



Moja ocena: 3,5 - dobrze się bawiłam oglądając, dobra rozrywka ;-)