"If you put your mind to it, you can accomplish anything". ~GACKT

Ostatnio najpopularniejsze posty:

Zawieście czerwone latarnie, 1991, Chiny, Hongkong, Tajwan

Baśń o czwartej żonie księcia na zamku... Tylko że baśń tragiczna, rozgrywająca się w Chinach z lat 20. XX wieku, wewnątrz murów, gdzie cztery konkubiny władcy, każda w swojej części warowni, rywalizują o względy mężczyzny, a właściwie walczą między sobą o pierwszeństwo i przywileje.


tytuł oryginalny: Da hong deng long gao gao gua, 大红灯笼高高挂
inne tytuły: Raise the Red Lantern, Zawieście czerwone latarnie
reżyseria: Yimou Zhang
scenariusz: Ni Zhen na podstawie powieści Su Tong
muzyka: Jiping Zhao, Naoki Tachikawa
zdjęcia: Fei Zhao, Lun Yang
montaż: Yuan Du
scenografia: Juiping Cao
kostiumy: Huamiao Tong
producent: Fu-Sheng Chiu, Wenze Zhang, Hsiao-hsien Hou
występują: Li Gong (jako Song Lian), Saifei He (jako Mei Shan, trzecia pani), Cuifen Cao (jako Zhuo Yun, druga pani), Jin Shuyuan (jako Yu Ru, pierwsza pani), Jingwu Ma, Cui Zhihgang, Chu Xiao, Lin Kong (jako Yan), Cao Zhengyin


Pałacowe komnaty, a jednak więzienie, uprzywilejowana pozycja, a jednak posłuszeństwo, służba, a jakby strażnicy. Świat baśni, lecz bez czarów, bogactwo, lecz bez szczęścia. To jak spełnione marzenie o księciu z bajki, które okazuje się nie tym, czego się oczekiwało.


W opowieści pojawia się też motyw dobrze nam znany z baśni europejskich - wieża na szczycie zamku. Podobnie jak w naszych baśniach oznaczająca to, co zakazane i niebezpieczne.



To świat statyczny, monotonny, zrytualizowany, a całkowity brak spontaniczności podkreślają kadry - w przeważającej większości symetryczne. Podobna jest gra głównej bohaterki - Gong Li - minimalistyczna, chłodna.



Głównym kolorystycznym akcentem, ocieplającym nieznacznie atmosferę filmu, są tytułowe czerwone latarnie, będące symbolem wszystkiego, czego pragną zamknięte w murach kobiety.


Trailer filmu:


Moja ocena: 3 - w miarę ciekawe w trakcie oglądania, ale nie przepadam za Gong Li.

Ame agaru, 1999, Francja, Japonia

To opowieść o uprzejmym roninie. Uprzejmym wyjątkowo, nawet jak na standardy japońskie, co, jak się okazuje, może nawet być kłopotliwe. Ów wyjątkowy bohater sprawia, że film ten wyróżnia się wśród filmów poświęconych historiom samurajskim. Mimo że mamy tu samuraja szukającego zatrudnienia, co z kolei jest powszechnym tematem takiego kina, w tym również filmów Kurosawy, to jednak jest to samuraj nietypowy. Uśmiechnięty i realizujący niemalże chrześcijański postulat miłości bliźniego.


tytuł oryginalny: 雨あがる, Ame agaru
inne tytuły: Po deszczu, After the Rain, Après la Pluie
reżyseria: Takashi Koizumi
scenariusz: na podstawie ostatniego scenariusza pozostawionego przez Akirę Kurosawę napisanego na podstawie opowiadania Yamamoto Shūgorō
muzyka: Masaru Satō
zdjęcia: Shōji Ueda
montaż: Hideto Aga
scenografia: Yoshirō Muraki, Teruyo Nogami, Hideto Aga
kostiumy: Kazuko Kurosawa
dźwięk: Kenichi Benitani
producent: Masato Hara, Hisao Kurosawa, Tsutomu Sakurai, Kayo Yoshida
występują: Akira Terao (jako Ihei Misawa), Yoshiko Miyazaki (jako Tayo Misawa), Shirō Mifune (jako lord Shigeaki), Mieko Harada (jako Okin), Fumi Dan (jako Okugata), Tatsuya Nakadai (jako Gettan Tsuji),


Oglądałam ten film z nazwiskiem Akiry Kurosawy w pamięci, lecz jest to film zupełnie inny od obrazów, do jakich przyzwyczaił mnie ten reżyser, i nie tylko dlatego, że w obsadzie zabrakło Toshirō Mifune. To zupełnie inne kino, a mimo nazwiska Kurosawy w obsadzie (jako autora scenariusza) właściwym twórcą filmu jest zupełnie inny człowiek: reżyser Takashi Koizumi. To kolejna ekranizacja nowelki pisarza japońskiego z pierwszej połowy XX wieku, Shūgorō Yamamoto, autora przedwojennej serii opowieści o samurajach.


Chociaż film nie powinien zaskakiwać tym, że ukazuje sympatię i współczucie ronina (a więc szlachcica) wobec chłopów (odnajdujemy ten motyw także w "Siedmiu samurajach"), to jednak łagodność i uczynność Ihei Misawy wzbudza zadziwienie nawet filmowych postaci.



Film się ogląda miło, choć momentami postawa życiowa głównego bohatera - bliska buddyjskiemu oświeceniu - wydawała mi się nierealna. Ale może dlatego, że nie jestem przyzwyczajona do rozpatrywania tego rodzaju podejścia do życia - nie stykam się z nim ani w swoim otoczeniu, ani do tej pory nie widziałam jej w takiej formie w filmie.


Ihei Misawa ćwiczy kata Katori Shinto Ryu:



Trailer:



Moja ocena: 3 - w miarę ciekawe w trakcie oglądania :-).