"If you put your mind to it, you can accomplish anything". ~GACKT

Ostatnio najpopularniejsze posty:

Straż przyboczna, 1961, Japonia

Samotny, wędrujący przez Japonię ronin to powszechny motyw w kinematografii japońskiej. Akira Kurosawa wzbogaca go jednak o elementy zaczerpnięte ze stylistyki amerykańskiego westernu. Mamy więc miasteczko podzielone ulicą, na której wiatr wzbudza tumany pyłu, mamy dwie zwalczające się grupy przestępcze i przybysza bez imienia, w którego rolę wcielił się Toshirō Mifune. Nie zabrakło również rewolweru i spotkania w samo południe...


tytuł oryginalny: 用心棒, Yojinbo
inne tytuły: Yojimbo, Straż przyboczna
reżyseria: Akira Kurosawa
scenariusz: Ryūzō Kikushima, Akira Kurosawa
muzyka: Masaru Satō
zdjęcia: Kazuo Miyagawa, Takao Saito
montaż: Akira Kurosawa
scenografia: Yoshirō Muraki
dźwięk: Hisashi Shimonaga, Masanobu Miyazaki, Choshichiro Mikami
producent: Ryūzō Kikushima, Tomoyuki Tanaka, Akira Kurosawa
występują: Toshirō Mifune (jako Sanjūrō Kuwabatake), Tatsuya Nakadai (jako Unosuke), Eijirō Tōno (jako Gonji, karczmarz), Kamatari Fujiwara (jako Tazaemon), Takashi Shimura (jako Tokuemon, wytwórca sake), Seizaburō Kawazu (jako Seibei), Hiroshi Tachikawa (jako Yoichiro), Kyū Sazanka (jako Ushitora), Atsushi Watanabe (jako grabarz), Daisuke Katō (Inokichi, jako brat Ushitory),


Akcja filmu rozgrywa się w 1860 roku, w czasach, gdy klasa samurajska traci swoje znaczenie, a pozbawieni panów samurajowie podróżują po kraju w poszukiwaniu zajęcia.


Pisząc scenariusz do filmu Kurosawa inspirował się amerykańskim kinem. W 1964 roku Sergio Leone nakręcił film zatytułowany "Za garść dolarów" ("A Fistful of Dollars"), który okazał się bezprawnie zrealizowanym remakiem filmu Kurosawy. O swoje prawa upomniała się japońska wytwórnia Toho, która wygrała proces sądowy.

Ronin i towarzyszący mu dwaj mieszkańcy miasteczka:
karczmarz Gonji (po lewej) i grabarz (po prawej).


W podobną rolę - wędrującego bezimiennego ronina - Toshiro Mifune wcielił się w następnym, 1962 roku, w filmie Akary Kurosawy "Sanjuro - samuraj znikąd", z tym że ten drugi film zrealizowany jest w bardziej żartobliwej konwencji.


Film obejrzałam z zainteresowaniem, aczkolwiek mniej więcej w połowie jakby zgubiłam na moment zainteresowanie fabułą - miałam wrażenie, że gdzieś w połowie akcja filmu się zawiesza, jakby reżyser nie był pewny, w którym kierunku poprowadzić fabułę, po czym opowieść z trochę intrygującej, trochę żartobliwej zmienia się w poważną i niepokojącą.


Podobała mi się gra aktorów, a wszystkie postacie razem tworzą złożony z najrozmaitszych typów ludzkich teatr.


Trailer do filmu - co ciekawe większość scen w trailerze wygląda inaczej niż w filmie ;-).


Moja ocena: 2,5 - trochę mnie nudził, ale obejrzałam do końca, bo pomyślałam, że to nie jest zły film :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz