"If you put your mind to it, you can accomplish anything". ~GACKT

Ostatnio najpopularniejsze posty:

Viyon no tsuma, 2009, Japonia

Lata powojenne. Otani, znany i ceniony pisarz, kradnie dużą sumę pieniędzy właścicielom baru, w którym często przesiaduje, pijąc sake. Alkoholik, zmagający się z depresją, niepotrafiący sam określić motywów swojego działania, próbuje rozstać się z życiem. Nie pierwszy raz. A przecież ma dom, w którym czekają na niego dziecko i piękna troskliwa żona - żona o wyjątkowym charakterze. Historię tę opisał Osamu Dazai, pisarz, który sam był alkoholikiem, a poznawszy piękną kobietę, w 1948 roku, na krótko przed swoimi 39. urodzinami, popełnił wraz z nią samobójstwo. Opowieść o "żonie Villona" napisał rok wcześniej...


tytuł oryginalny: Viyon no tsuma, ヴィヨンの妻
tytuł angielski: Villon's Wife
reżyseria: Kichitaro Negishi
scenariusz: Yōzō Tanaka, na podstawie opowiadania Osamu Dazai
zdjęcia: Takahide Shibanushi
scenografia: Yohei Taneda, Kyōko Yauchi
kostiumy: Kazuko Kurosawa
montaż: Akimasa Kawashima
dźwięk: Kiyoshi Kakizawa
występują: Tadanobu Asano (jako Otani), Takako Matsu (jako Sachi), Ryoko Hirosue (jako Akiko), Satoshi Tsumabuki (jako Okada), Shigeru Muroi (jako Miyo), Masatō Ibu (jako Kichijo), Shin'ichi Tsutsumi (jako Tsuji)


Uważam, że to dobry film. Szczególnie ujęła mnie postawa tytułowej żony Otaniego, Sachi - jej spokój, mądrość, zrozumienie innych ludzi, wewnętrzna stabilność i szczególne podejście do życiowych spraw. Film ten mnie zadziwił - po raz kolejny zobaczyłam japońską historię, w której osoba krzywdząca innych nie zostaje napiętnowana, osądzona i ukarana. Potraktowana zaś jest jak... zjawisko przyrody, na które nie mamy wpływu. Możemy ugiąć się przed silnym wiatrem, schować przed gradem i deszczem, lecz krzyczeć na chmury i wiatr jest przecież bezsensowne. Więc Sachi nie krzyczy.


Sachi mogłaby przyjąć postawę ofiary, mogłaby płakać skulona w kącie ze swoim dzieckiem, żalić się na swój los niesprawiedliwy. Nie robi tego. Jest piękną i lojalną żoną - ideał japońskiej tradycyjnej żony, która wszystko znosi w milczeniu... W kobiecie świadomej swojej wartości wychowanej w zachodniej kulturze ten film na pewno wywoła bunt. Ale jednak w postawie Sachi jest coś, co - przynajmniej jeśli o mnie chodzi - sprawia, że odbieram ją jako silną i godną szacunku kobietę.


Można by spojrzeć na tę opowieść jako na zobrazowaną społeczną propagandę, która ma pokazać kobietom, ku jakiemu ideałowi powinny dążyć. A można też spojrzeć na ten film jak na historię powojennej traumy Japończyków, którzy po przegranej, upokorzeniu, bombach atomowych, gdy ulice pełne są śmiejących się i głośnych Amerykanów w jeepach - mogą załamać się i szukać ukojenia bólu w samobójstwie jak Otani, lub w milczeniu, silni wewnętrznie, dumni i pewni swojej wartości mimo najbardziej upokarzających okoliczności - żyć dalej.

Being a monster is fine. As long as at least we're alive, it's just fine.



Moja ocena: 5 - podobało mi się, mogłabym obejrzeć i drugi raz :-D

3 komentarze:

  1. Właśnie obejrzałam :)
    czy zgadzam się z tym co wyżej napisałaś? Tak.
    A od siebie dodam, że przyciszyłam ile się dało gdy zaczął śpiewać.
    I ten spokój przepełniający każdą scenę. Te przytłumione reakcje. Jedynie na początku okradzione małżeństwo uzewnętrznia emocje mówiąc o Otanim, a potem milcząco akceptują jego zachowanie, i chwalą jaką ona jest dobrą żoną, że to znosi, że wykonuje swoje obowiązki wobec męża.
    Ale z tym właśnie kojarzy się japońskie społeczeńtwo, przynajmniej mi. 'To co sobie myślę to dla mnie, a światu pokaże to co chce zobaczyć, to czego oczekuje'.

    Oglądałam po angielsku i pewnie sporo z warstwy tekstowej mi uciekło, zwłaszcza cytatów z powieści Otaniego. Sporo nieznanych słów.
    Spodobało mi się pod względem tekstu pytanie Sachi - 'czy powinnam ci pogratulować że wciąż żyjesz czy też współczuć?'

    I jeszcze coś, czytałam książkę gdzie bohaterka miała na imię Sachi, przetłumaczono to jako szczęście. A skoro buszuje w przeczytanych książkach - Sadayakko, znana gejsza, aktorka, ale była też żoną i jako taka podążała w cieniu swojego męża, ba, nawet wychowywała (choć nie bez początkowego sprzeciwu) jego nieślubne dziecko, swój majątek topiła w jego marzeniu o teatrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Asai, dzięki za komentarz. Wyobraź sobie, że ja nie pamiętam, kiedy on śpiewał... Jakoś mi to umknęło z pamięci. Otani?
    Też oglądałam z angielskimi napisami, a jak czegoś nie rozumiałam, to zatrzymywałam film i sprawdzałam.

    Tak, te reakcje, moim zdaniem, były inne, niż spodziewałabym się w jakimś zachodnim filmie. Próbowałam sobie wyobrażać, jak taka historia zostałaby nakręcona przez jakiegoś europejskiego reżysera, a jak przez amerykańskiego w Hollywood. Obie te wersje byłyby zupełnie inne niż japoński film. Mielibyśmy albo cierpiącą matkę, ofiarę i rodzinę patologiczną dręczoną przez ojca alkoholika, a film pokazywałby ogólnospołeczny problem, albo matkę bohaterkę zwycięsko i godnie radzącą sobie z przeciwnościami losu. Tak myślę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Otani śpiewał gdy był z Aki, przygrywała im chyba gejsza. Taki strasznym dla uszu głosem jaki słyszałam już w "Lalkach" Kitano. Ja się skupiłam na detalach, jeśli o skupieniu można mówić, bo przyznam się, że nie mogę się powstrzymać aby przy oglądaniu filmu nie rozbrajać z boku windowsowskiego sapera.

    Poleciłam ten film, posiłkując się Twoim postem przyjaciółce, aby nie kojarzyła japońskiego kina jako tylko rozrywkowego, banalnego, naiwnego - jak zareagowała na moje dotychczasowe lekki propozycje.

    OdpowiedzUsuń