"If you put your mind to it, you can accomplish anything". ~GACKT

Ostatnio najpopularniejsze posty:

Mizu no onna, 2002, Japonia

Ryo - personifikacja wody i Yusaku, grany przed Tadanobu Asano - ogień. Ludzie żywioły spotykają się w pewnej małej japońskiej miejscowości, obydwoje zaczynają od nowa życie w tym samym punkcie czasu i miejsca - a wyznacza moment ten wyznacza otwarcie przez Ryo niewielkiej publicznej łaźni... Ogień i woda nie są jednak tylko metaforami - a cała opowieść jest realistyczna i nierzeczywista jednocześnie.


tytuł oryginalny: Mizu no onna, 水の女
inne tytuły: Woman of water
reżyseria: Hidenori Sugimori
scenariusz: Hidenori Sugimori
montaż: Hidenori Sugimori
muzyka: Yōko Kanno
zdjęcia: Hiroshi Machida
scenografia: Junichi Sumida
dźwięk: Daisuke Hayashi
producent: Naoki Kai, Masaya Nakamura
występują: Ua (jako Ryo), Tadanobu Asano (jako Yusaku), Hikaru (jako Yukino), Yutaka Enatsu (jako Tadao Shimizu), Ryūichi Ōura (jako Yoshio), Mayumi Ogawa (jako Midori), Yuki (jako Satoko).


Opowieść o spotkaniu kobiety wody i młodego mężczyzny piromana toczy się spokojnym rytmem, wyznaczanym przez ulewne deszcze spływające strugami z nieba zawsze wtedy, gdy w życiu kobiety dzieją się ważne rzeczy. To jeden z tych filmów, w których akcja się nie spieszy. Zawieszamy się w czasie i patrzymy wraz z bohaterami przez mokre od deszczu okna.


Czas jednak jest odmierzany - nie tykaniem zegara, a delikatnym, choć niemilknącym odgłosem kapania wody. Wody w przyrodzie i wody towarzyszącej ludziom w ich życiu codziennym, wody, którą piją, w której się kąpią. Jest to jednak wciąż ten sam żywioł - oczyszczający i... gaszący ogień.


Jest to kolejny japoński film, który sprawił, że zastanawiam się nad tym, jak Japończycy czasem postrzegają sytuacje niebezpieczne, ludzi niebezpiecznych, wydarzenia, które mogłyby im zagrozić - nie jako sprawy, które można by osądzić moralnie, lecz niemal jak zjawiska przyrody, które dzieją się niezależnie od nas.

Fragment filmu:


Recenzje: Film Lounge, info: IMDb.

Moja ocena: 5 - podobało mi się, mogłabym obejrzeć i drugi raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz